Turniej we Wronkach - Błękitni Cup - 18.01.2015 - RELACJA
W dniu 18stycznia 2015r. zagraliśmy turniej dla rocznika 2002 i młodsi we Wronkach - BŁĘKITNI CUP 2015. W tym dniu nasz zespół stawił się w składzie:
bramkarz - Dominik Kopaniarz (KOPA)
pole - Sebastian Bartniczak (HUGO), Igor Bartnik (IGŁA), Paweł Borowski (BORUŚ), Kuba Grzybk (GIBEK), Borys Laufer (BORYS), Aleksy Nowaczyk (ALEX), Jakub Olewski (OLEJ), Mateusz Sikora (MATI), Maks Sówka (MAX)
Przed rozpoczęciem zmagań odbyło się losowanie na dwie grupy, w każdej z nich znalazło się po 5 drużyn.
Grupa A:
- SPN Szamotuły
- Przemysław Poznań
- Orlik Kaźmierz
- Błękitni Owińska
- Oranje Sport Poznań
Grupa B:
- Warta Międzychód
- Chemik Gorzów
- Błękitni Wronki
- Sparta Oborniki
- Bałtyk Koszalin
Los chciał ?, że ze wszystkimi drużynami z grupy mieliśmy już okazję spotkać się podczas turnieju w Szamotułach. Hala została podzielona na dwa boiska, na których równolegle odbywały się spotkania. Pierwszy mecz gramy z ekipą SPN Szamotuły. Początek nie wygląda zbyt dobrze. Przeciwnik gra na naszej połowie. Po paru minutach wyprowadzamy w końcu akcję, którą wyprowadza GIBEK podaje do ALEXA, który strzela, bramkarz broni, ale dobija IGŁA i … nadal bez bramek. Kolejną akcję przeprowadzają chłopcy z Szamotuł, którzy byli bliscy zdobycia bramki. Tym razem z bramki wybija BORUŚ. Walka rozgorzała na dobre. Widać, że obie drużyny bardzo chcą strzelić bramkę. ALEX strzela nad bramką, MATI oddaje strzał, ale bramkarz popisuje się obroną. Puenta – akcje były ale zbyt często indywidualna gra. Wynik końcowy 0:0.
Drugi mecz to potyczka z Błękitnymi Owińska. Niestety gramy słabiej i znowu zbyt indywidualnie. Szybko dostajemy bramkę, co niestety tym razem nie wpływa na nas mobilizująco. Przeciwnik nadal nas „dusi”. Po kolejnej akcji IGŁA ratuje nas przed utratą drugiej bramki. Mecz bez historii. Przegrywamy 0:1.
Trzeci rywal – Przemysław Poznań. Tym razem gra wygląda lepiej, ale przeciwnik ma trochę szczęścia wybijając piłkę nieuchronnie zmierzającą do bramki. Zapowiada się niestety ostra gra. Po kolejnym faulu mamy rzut wolny. Strzela GIBEK, ale niestety nie trafia w bramkę. Później i nam dopisuje szczęście, gdyż przeciwnik nie trafia w dogodnej okazji. Po raz kolejny GIBEK jest faulowany. Tym razem niestety na tyle skutecznie, że nasz filar defensywy już w turnieju sobie nie pograł (mocno poturbowany plus spuchnięte kolano). Tym razem my przeprowadzam akcję, ale HUGO nie trafia. Gra się zaostrza a my dostajemy niestety bramkę ze stałego fragmentu gry tj. z rzutu rożnego. W następnych akcjach leżał faulowany HUGO. Wydaje się, że przeciwnik bardziej poluje na nasze nogi a nie gra w piłkę. Niestety mecz kończy się porażką 0:1.
Ostatni mecz w grupie gramy z Orlikiem Kaźmierz. Nie zaznaliśmy jeszcze smaku zwycięstwa, wydaje się więc, że czas to zmienić. Gra jest znowu ostra. Miejmy nadzieję, że nie będzie żadnych strat … Zaczynamy i wreszcie strzelamy bramkę. Akcję zaczął OLEJ, podał do MATIEGO i brameczka. Minęła 5 minuta a tu MATI strzela na 2:0. Za chwilę miał szansę na hattricka, ale tym razem bramkarz wybronił. Później indywidualną akcją popiszą się ALEX, po której strzelił trzecią bramkę. Niestety gra się znowu zaostrzyła. Dobrze, że zapanowaliśmy nad nerwami w sposób idealny, tzn. strzelając kolejną bramkę. Swoją trzecią bramkę w meczu, tym samy kompletując hattricka, zdobył MATI. W ostatniej sekundzie meczu swoje „pięć groszy” dorzucił MAKS i mecz kończy się naszym wysokim zwycięstwem 5:0. Mecz życia MATIEGO. Wystarcza to niestety jedynie na zdobycie trzeciego miejsca w grupie a to z kolei oznacza, że gramy w lidze europejskiej.
Po zjedzonym posiłku i odpoczynku zaczynamy. Pierwszy mecz gramy znowu z Orlikiem Kaźmierz. Mieliśmy nadzieję, że powtórzenie wyniku. Dobry sygnał dał IGŁA szybko zdobywając bramkę na 1:0. Niestety okazało się, że to miłe złego początki. Mimo, że nadal graliśmy piłką i wypracowywaliśmy sobie okazje to niestety nasze strzały były niecelne lub wychwytywane przez bramkarza. Wystarczył jeden błąd i straciliśmy bramkę. Po stracie bramki gramy dość wolno, ale swoje akcje mają IGŁA, OLEJ. Minuta do końca, robi się nerwowo, słupek ratuje nas od straty drugiej bramki. Koniec meczu – 1:1
Drugi mecz gramy z Chemikiem Gorzów. Oj, dzisiaj nie jest nasz dzień. Dodatkowo, niestety ze strony sztabu dzisiaj nie ma wsparcia i reakcji na wydarzenia. Nie wygląda to najlepiej. Początkowo przeprowadzamy akcje, BORYS niestety nie trafia w bramkę. Gramy z rogu, ale bez większego rezultatu. Kolejny róg, strzela MAKS ale bramkarz broni. MAKS ma za chwilę akcję jeden na jeden, ale bramkarz okazuje się znowu lepszy. Gra znowu się zaostrza, co najwięcej odczuwa nasz zawodnik ALEX. Po jednym z fauli przeciwnik ląduje z karą na ławce co okazało się naszym przekleństwem, gdyż grając w przewadze tracimy bramkę i przegrywamy cały mecz 0:1.
Trzeci mecz, zarazem najgorszy w naszym wykonaniu gramy ponownie z SPN Szamotuły. Niestety zawodnicy z Szamotuł duszą nas bardzo, tracimy szybko bramkę, co nie wpływa mobilizująco na naszą postawę. Tracimy szybko drugą i trzecią bramkę a niestety oprócz nerwów rodziców na trybunach poza tym nie dzieje się nic. Chłopcy szukają wsparcia, ale niestety w tym meczu, gdzie dodatkowo brakowało GIBKA byli bezsilni i pozostawieni sami sobie. Mecz ostatecznie kończy się porażką 0:4. Bez komentarza.
Ostatni mecz i ostatnia szansa na odbudowę. Gramy z Wartą Międzychód. Chłopcy do boju !! Pierwsza akcja z naszej strony ale HUGO niestety nie strzela. Co nie udało się przed chwilą udało się w kolejnej akcji, tym razem na listę strzelców wpisał się BORYS. Druga bramkę dokłada OLEJ i wygrywamy cały mecz 2:0. Ku pokrzepieniu, ostatecznie zajmujemy ósme miejsce, co chwały niestety nam nie przynosi. Reasumując mieliśmy trochę pecha, nie jesteśmy też przyzwyczajeni do tak ostrej gry ale było też wiele innych czynników, które przełożyły się na wynik. Miejmy nadzieję, że Trener wyciągnie wnioski. Bilans to 2-2-4 (dwa zwycięstwa, dwa remisy, cztery porażki), bramki 8-8. Do relacji w dużej mierze przyłożył się Kierownik drużyny Piotr Sikora, którego syn rozegrał z Orlikiem mecz „życia”, za co Mu serdecznie dziękuję.
Komentarze